Historyjka druga
Opiszę Ci, mój Przyjacielu jeden podobno zwykły dzień z mojego życia. Nasza rodzinka budzi się najczęściej wcześnie rano. Ja bym sobie jeszcze pospał ale młodszy Pan(nazywają go Adraś) koniecznie chce rano ze mną wyjść na podwórko. No,ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło- przynajmniej mogę się wysiusiać i coś tam jeszcze... Kiedy tak spacerujemy sobie rankiem na dworze, Pani szykuje nam jedzonko. Po powrocie każdy może sobie coś przekąsić. Chmm...Pani czasami Adrasiowi daje lepsze niż mi (wiem bo sprawdzałem)Nie rozumiem: dlaczego? Jak już nie mamy nic na naszych talerzykach to Adraś idzie do swojej pracy (nazywa to szkołą), a ja i moja Pani do naszej pracy. Pani nazywa ją sklepem. Czasami musimy jechać do tej pracy takim dużym urządzeniem na szynach, który robi bardzo dużo hałasu i bardzo się trzęsie. Pani mówi na to urządzenie tramwaj. W pracy kładę się na moim łóżeczku i pilnuję Pani. Czasami ktoś do nas wchodzi. Wtedy Pani coś mu daje trochę do siebie poszczekają i ten ktoś wychodzi. I tak jest prawie przez cały dzień. Jak już jestem głodny Pani mówi, że pora wracać do domu , zamykamy sklep i wędrujemy sobie pieszo do domu. W domu jest coś pysznego w misce no i wracają wszyscy domownicy, żeby to coś zjeść. Wiesz, mój Przyjacielu,Oni to mają dopiero kłopot- muszą jeść przy takim czymś, co nazywają stół i w dodatku nie jedzą tylko mordkami ale muszą jeszcze używać takich dziwnych metalowych narzędzi. Ja przynajmniej nie mam takich utrudnień. Jak na dworze jest już ciemno to Pani mówi Adrasiowi, że ma ze mną wyjść na dwór(przecież to ja z nim wychodzę, a nie na odwrót) więc nauczyłem się, że wtedy trzeba trochę popiszczeć. I tak , jak jest ciemno to ja w pisk i Adraś, chciał nie chciał ,wychodzi na dwór. Po powrocie wszyscy szykujemy się do snu. Ale to już inna historyjka -jak się jeszcze mój Przyjacielu nie znudziłeś to sobie poczytaj dalej... |